logo

Sigma 135 1.4 DG Art

Sigma 135 1.4 DG Art

 

Eee, znowu 135 mm. Ile razy producenci będą jeszcze sięgać po tę ogniskową? Odpowiem krótko: tyle razy, ile będą w stanie stworzyć coś wyjątkowego. A dziś właśnie mam przed sobą taką wyjątkową „stotrzydziestkopiątkę”:

 

Sigma 135 1.4 DG Art

 

 

Spis treści

  1. Wstęp
  2. Budowa
  3. Obrazek, Bokeh, Ostrość
  4. Autofocus
  5. Użytkowanie
  6. Dla kogo?
  7. Podsumowanie
  8. Ocena
  9. Przykładowe zdjęcia
  10. Porównanie z Nikkorem Plena
  11. RAW

 

Sprzęt testuję w realnych sytuacjach z punktu widzenia fotografa a nie na tablicach testowych. Wszystkie pokazane tu zdjęcia i filmy są mojego autorstwa.

Obiektyw testowany jest z założoną osłoną przeciwsłoneczną i zadanym profilem.

Uprasza się o powiększanie zdjęć, podglądy są w mniejszym rozmiarze tak, aby szybciej ładowała się strona.

Wstęp

Krejzole z Kraju Kwitnącej Wiśni chyba jadą na jakichś dopalaczach, bo to, co wypuszczają na rynek, przechodzi ludzkie pojęcie. Dosłownie przed chwilą opisywałem model 200 2, wcześniej 300-600 4, absolutnie topowe szkła, a teraz… czas na Arta 135. I to nie byle jakiego, bo ze światłem 1.4.

1.4

To pierwsze na świecie pełnoklatkowe 135 mm ze światłem 1.4 i autofocusem. Mocne, co? Dlaczego uważam, że ten obiektyw jest skazany na sukces jeszcze zanim przystąpiłem do testów? O tym przeczytacie dalej. Uprzedzam od razu – ta recenzja to raczej formalność.

 

 

Sprzęt testuję w wolnych chwilach od pracy fotografa – choć często zabieram go również na zlecenia, by sprawdzić w praktyce. Traktuję to jako odskocznię i czystą przyjemność. Nie jestem influencerem ani youtuberem i nie zamierzam nimi zostać, jestem fotografem. Do testów podchodzę z perspektywy praktykującego fotografa: jeśli sprzęt spełnia moje oczekiwania, po prostu kupuję go dla siebie. Często też dzielę się wrażeniami po zakupie i dłuższym użytkowaniu.

Moja „procedura” jest prosta: staram się wykorzystać pełen potencjał obiektywu. Zawsze używam osłony przeciwsłonecznej, w Lightroomie stosuję profil obiektywu, a w aparacie mam włączone korekty optyczne.

Lecimy.

Budowa

Sigma 135 1.4 DG Art na pierwszy rzut oka bardzo przypomina model 105 1.4 Art – no toćka w toćkę, prawie. Obudowa jest czarna, matowa, z białymi oznaczeniami, a całość uzupełniają dwa błyszczące pierścienie. Pierwszy, duży, służy do zmiany przysłony i posiada podziałkę od f/1.4 do f/16; działa zarówno płynnie, jak i „na klik”, a w razie potrzeby można go całkowicie zablokować.

Drugi pierścień, pokryty karbowaną gumą, przeznaczony jest do manualnej regulacji ostrości. Obydwa pierścienie pracują z odpowiednim oporem, zapewniając poczucie precyzji i pełnej kontroli nad ustawieniami.

 

 

Na obudowie znajdziemy dwa wtopione przyciski AF, rozmieszczone tak, by wygodnie pracować zarówno w poziomie, jak i w pionie. Można je dowolnie zaprogramować pod własne potrzeby. Producent zadbał również o stopkę zgodną z systemem Arca-Swiss, którą w razie potrzeby można zdemontować i zastąpić dołączoną do zestawu osłoną gumową. Do dyspozycji mamy także przełącznik trybu ostrości (AF/MF). Na obudowie znajdziemy też duże logo serii Art, podkreślające przynależność obiektywu do topowej linii Sigmy.

 

 

Na uwagę zasługuje osłona przeciwsłoneczna mocowana za pomocą przycisku umieszczonego na jej obudowie – to praktyczne rozwiązanie, które ułatwia szybki montaż i demontaż. Wciskamy – blokada zwalnia, można odkręcić osłonę. Osobiście wolę klasyczny przykręcany „celownik” znany z 300-600 4 czy 200 2, ale to ja, nigdy nie twierdziłem, że jestem normalny.

Osłonka posiada gruby pierścień gumowy – swobodnie można ją stawiać na twardym podłożu.

Obiektyw składa się z 17 elementów w 13 grupach, w tym 2 elementów asferycznych i 4 soczewek FLD. Do tego dochodzi 13-listkowa przysłona oraz mocowanie filtrów o średnicy 105 mm – teraz już wiadomo, dlaczego Sigma 200 2 ma identyczny rozmiar filtrów. Całość waży 1430 g – sprawdziłem na własnej wadze. Kąt widzenia wynosi 18,2°, a minimalna odległość ustawiania ostrości 110 cm.

 

 

Całość sprawia, jak to w Sigmie, solidne wrażenie. Ergonomia stoi na wysokim poziomie, a rozmieszczenie elementów sterujących jest intuicyjne i zgdodne z innymi modelami, więc pamięć mięśniowa tutaj nie fiksuje.

Osobiście chciałbym aby ten Art był dostępny w wersji białej, miałbym do kolekcji śnieżnobiałych 300-600 i 200. No ale Sigma obecnie białe obiektywy robi tylko w serii Sports.

 

Jeśli fotografujesz na długich czasach z użyciem statywu, wyłącz stabilizację i ustaw samowyzwalacz (lub wężyk spustowy), aby zminimalizować ryzyko drgań aparatu.

 

Obrazek, Bokeh, Ostrość

Cóż można powiedzieć o obrazku, jaki generuje Sigma 135 1.4 DG Art? Myślę, że „generuje” to zbyt brzydkie określenie. Ona nie generuje obrazów – ona je maluje. To szkło ma niepowtarzalny charakter – tak, uważam, że Sigma 135 1.4 DG Art ma charakter. Nawet Plena, którą posiadam, tak nie maluje.

Po pierwszych kadrach zaliczyłem opad szczeny. Przejścia w nieostre obszary jest miękkie i naturalne z zaznaczonymi nieostrymi elementami, a separacja pierwszego planu top, pachnie taką 200 2. To nie fejkowy blur z PS czy ajfona. To 100% efekt umiejętnego połączenia dużej przysłony f/1.4 z ogniskową tele 135 mm. Tylko mi się nie czepiajcie winiety, dodałem w post poniżej.

 

 

Tu nie ma filozofii: dłuższa ogniskowa + duża przysłona = więcej rozmycia i mocniejszy efekt 3D. Tutaj nie są potrzebne porównania. 105 1.4 i 135 1.8 obojętnie jakiej marki zawsze „dostaną wciry” w starciu ze 135 1.4. Nie mówię, że tworzą gorszy obrazek, to bardzo dobre szkła z rewelacyjną plastyką. Mówię, że 135 1.4 Art robi to lepiej. Daje więcej.

 

 

Można zapytać, czy to nie za dużo – zdjęcie zaczyna wyglądać jak AI. Wg. mnie nie. Wręcz przeciwnie. Takich instrumentów nam potrzeba na walkę z ajfonami i AI. Bo to nie kolejny 24-70 2.8 robi efekt „wow” – takie kadry smartfon wypluje bez wysiłku. Ale tego, co daje 135 1.4, ajfon nie zrobi, choćby nie wiem ile filtrów mu w apce nałożyć.

 

 

Warto pamiętać, że ogromny wpływ na rozmycie i głębię ostrości ma także odległość od fotografowanego obiektu. Przykład? Nawet używając szerszego szkła, jak 20 1.4, możemy podejść bardzo blisko – na tyle, żeby złapał autofocus – i uzyskać dosłownie milimetrową głębię ostrości. Oczywiście efekt uboczny jest taki, że sam obiekt zostanie mocno zniekształcony.

 

 

Co do ostrości, TAK, Sigma 135 1.4 jest ostra już od przysłony 1.4.

 

Podczas fotografowania na plaży lub w zapylonym środowisku warto zabezpieczyć aparat, np. zakładając na niego zwykłą foliową reklamówkę. Dzięki temu zminimalizujesz ryzyko konieczności późniejszego czyszczenia sprzętu.

 

 

Autofocus

Autofokus w Sigmie 135 1.4 DG Art napędzany jest podwójnym silnikiem liniowym HLA, co przekłada się na dużą szybkość i precyzję działania. Dwa niezależne silniki poruszają oddzielnymi grupami soczewek, które zbliżają się i oddalają względem siebie.

Dzięki temu obiektyw uzyskuje „ciąg” potrzebny przy teleobiektywie o tak dużej jasności, a jednocześnie oferuje szybki i celny AF. – ktoś coś zrozumiał?

 

 

Wykrywanie obiektów, oczu, itp. działa szybko i sprawnie. Bez problemu łapałem biegnącego dzieciaka, ptaka czy psa. Ten HLA to bym powiedział oczko w głowie pana Yamakiego, ładują go dosłownie w każdy topowy obiektyw teraz i bardzo dobrze. Jest przy tym bezgłośny.

 

 

Należy zauważyć, że przy tak jasnym teleobiektywie skracając dystans do obiektu na odległość np. 2 metrów, dostajemy papierową głębie ostrości. I jeśli chcemy złapać np. oko, ostrość może pójść na rzęsy a brwi i oko będą już poza ostrością. No w takich sytuacjach albo przymykamy albo zwiększamy dystans, albo męczymy ten punkt aby trafił w źrenicę :)

 

 

Na schemacie możecie zobaczyć, jak wygląda konstrukcja obiektywu.

 

 

 

Zawsze wyłącz aparat przed odpięciem obiektywu wyposażonym w stabilizację. W przeciwnym razie moduł VR nie zablokuje soczewki, co może skutkować jej swobodnym przemieszczaniem się.

 

Użytkowanie

Sigmę 135 1.4 DG Art podpiąłem do Sony A7RV i z nim używałem przez cały czas. Zaliczyłem parę sesji foto jak i spacerniaków w poszukiwaniu kadrów. Do wielkości i wagi jestem przyzwyczajony bo używam 105 Art, a to praktycznie te same gabaryty. Osobiście lubię większe szkła i mnie waga nie przeszkadza, zresztą jak na taką ogniskową i jasność to i tak jest rekord w wadze, na plus oczywiście.

 

 

Trochę przeszkadzała mi obecność stopki – obiektyw nie jest na tyle ciężki, by faktycznie jej potrzebował. Być może Sigma założyła, że będzie wykorzystywany także w astrofotografii?. Na szczęście producent przewidział rozwiązanie: stopkę można bez problemu odpiąć i zastąpić ją gumową zaślepką, podobnie jak w 105 1.4 Art.

 

 

Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, nie dotyczy samego obiektywu, lecz korpusu Sony A7RV, duży blackout ma ta puszka, nie widać robionego zdjęcia, jak za czasów lustrzanek. W Sony chyba tylko A1 II i A9III nie ma tego problemu.

Co do opisywanej Sigmy, no nie ma się do czego przyczepić. Budowa i praca klasa sama w sobie. Parę razy udało mi się nie trafić AF ale tylko przez własne błędy. No i tak jak wspomniałem, przy bliskim podejściu dostajemy papierową głębię ostrości i ciężko już trafić w oko.

 

 

Dla kogo?

Sigma 135 mm 1.4 DG Art to obiektyw stworzony dla fotografów, którzy oczekują najwyższej jakości obrazu i charakterystycznego „malowania” portretów. Doskonale sprawdzi się w pracy ślubnej, przy reportażach z komunii, chrztów, w sesjach portretowych czy modowych, a także w wymagających warunkach oświetleniowych, takich jak teatr czy sport halowy.

 

 

Dzięki dużej jasności f/1.4 pozwala uchwycić emocje i detale przy słabym świetle, dając jednocześnie piękne rozmycie tła. To propozycja dla osób, które chcą wyróżnić swoje zdjęcia plastyką obrazu i nadać im wyjątkowy, niepowtarzalny charakter.

Może też zastąpić np. 105 1.4, dając jeszcze lepszy, plastyczniejszy obrazek, przy zachowaniu praktycznie tej samej wielkości i mniejszej wadze.

 

 

Podsumowanie

Sigma 135 1.4 DG Art to historyczne szkło – pierwsze na świecie 135 1.4 z autofocusem pod bezlusterkowce. O ile mnie pamięć nie zawodzi, jedyną konkurencją jest trzykilogramowy, manualny Mitakon Speedmaster 135 1.4 – w limitowanej edycji 100 sztuk.

Wydaje mi się, że dla pana Yamakiego i Sigmy nie ma dziś rzeczy niemożliwych. Ta firma działa jak bokser w ringu – przyjmuje ciosy, zadaje swoje, a w odpowiednim momencie uderza z taką furią, że ustać się nie da. Najpierw mamy klasyczne 24-70 2.8 czy 70-200 2.8, cyk, cyk… a potem nagle baaaaam – 200 2, i znowu 14-24 2.8, i znów baaam – 135 1.4. Sigma zaskakuje w tempie, które po prostu wbija w fotel.

 

 

Wiem, że bardzo im słodzę, ale po prostu ich lubię – tę rodzinną firmę, za podejście do fotografii, sposób prowadzenia biznesu, jakość obiektywów i za to, że z panem Yamakim można swobodnie porozmawiać i przybić piątkę.

Sigma 135 1.4 DG Art to prawdziwy gigant pełen charakteru – czarna, piękna, wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju pod bezlustra. Za 7900 zł oferuje tyle magii i plastyki, że aż trudno się oprzeć – po prostu trzeba ją mieć w zestawie.

 

 

 

Podczas fotografowania dzieci warto zejść do ich poziomu wzroku, aby uzyskać bardziej naturalny i atrakcyjny kadr.

 

 

Ocena

Sigma 135 1.4 DG Sports dostaje ode mnie 6 punktów w pięciostopniowej skali – bo nie da się jej wcisnąć w żadne zwykłe ramy oceny. To obiektyw, który od pierwszego kontaktu robi wrażenie i pokazuje, że Sigma wychodzi poza utarte ścieżki.

Podczas gdy inni producenci zatrzymują się na wersjach 135 1.8, tutaj mamy prawdziwy pokaz siły – światło 1.4, które otwiera zupełnie nowe możliwości. Tak się tworzy historię foto.

 

 

 

+ Na plus:

  • malowniczy obrazek
  • separacja z tła
  • ostrość
  • błyskawiczny silnik AF HLA
  • uszczelniona obudowa
  • powłoki hydro i oleofobowe
  • budowa, made in Japan
  • cena, illleeeee????
  • 3 lata gwarancji PL dystrybutora z możliwością przedłużenia do 5 lat

– Na minus:

  • dostępna tylko pod Sony i bagnet L

Przykładowe zdjęcia

 

Zdjęcia testowe w lepszej jakości na Flickr

 

Porównanie z Nikkorem Plena

Jako że Nikkor Plena to najlepsze 135 1.8 spośród wszystkich marek, porównam z nim Sigmę 135 1.4 DG Art – rzecz jasna pod względem plastyki obrazu. Podepeniemy obydwa pod Nikona Z9.

 

 

 

Jak widać poniżej, Sigma 135 1.4 DG Art daje więcej rozmycia poza płaszczyzną ostrości niż Nikkor 135 1.8 Plena. Jednak Plena ma miękkie, błyszczące, nieostre elementy, podczas gdy Sigma zachowuje je nieco ostrzej. Przy większym rozmyciu takie zaznaczenie elementów nieostrych dodaje fotografii więcej charakteru – rozmycie nie jest tu tak typowo gaussowskie.

pełna rozdzielczość

 

 

RAW

Dla osób chcących zobaczyć ostrość Sigmy 135 1.4 DG Art, udostępniam 9 plików RAW wykonane aparatem Sony A7R5. Możecie je edytować ile wlezie – na zdrowie!

https://mab.to/t/j3YWbkXdXd3/eu1